Nawiązując do odejścia Lawrence’a Ferlinghettiego (ur. 24 marca 1919, zm. 22 lutego 2021) przywołam moją refleksję o tym, jak to nie docenia się czasem wpływu na młode pokolenie niby „jednostkowych” wydarzeń wydawniczych. W 1976 roku Wydawnictwo Literackie wydało antologię „Wizjonerzy i buntownicy.

 

 

 

Wiersze współczesnych poetów amerykańskich” (redagowała Teresa Truszkowska). Za sprawą tej książki niektórzy z nas po raz pierwszy zetknęli się z m.in. „beat generation” i „szkołą nowojorską”, i właśnie – z Ferlinghettim. Tyle że wtedy chyba dla nas bardziej kultowym stał się Allen Ginsberg ze swoim „Skowytem” (nie była prawie dostępna w polskich przekładach proza Jacka Kerouaca). Jeśli idzie o poetów zaprezentowanych w antologii to ja bardziej się rozczytywałem w Denise Levertov, choć obecnie w czołówce moich ulubionych poetów znajduje się Gary Snyder (jest w tej antologii).

Wtedy miałem okazję obserwować, jak duży wpływ na niektórych młodych, ówczesnych poetów polskich miała ta książka i później (w 1983 roku) ukazanie się „Antologii nowej poezji brytyjskiej” pod redakcją Piotra Sommera, gdzie niektórzy z nas po raz pierwszy zetknęli się z poezją Seamusa Heaney’a, Douglasa Dunna i Iana Hamiltona. Oczywiście w owym czasie wiersze poetów amerykańskich i brytyjskich prezentowały – „Nowy Wyraz”, „Literatura na świecie” i „Odra”, i to też należy docenić…

Comments are closed.

Post Navigation