Jedno z największych dla mnie zaskoczeń ostatnich miesięcy… Długo stała u mnie półce nieprzeczytana ta książka (a nieprzeczytanych mam niemało) z esejami Ernsta Cassirera „Rousseau, Kant, Goethe”

 

Kanta tylko (i to bardzo pobieżnie) liznąłem; Rousseau trochę poczytałem raczej za sprawą „Rękopisu znalezionego w Saragossie” Jana Potockiego. Jest jednakowoż oczywiste, że uporządkowany Kant i „bałaganiarski” (a nawet nieprzewidywalny) Rousseau to zdecydowanie różne osobowości.

I oto co czytamy już w pierwszym zdaniu eseju „Kant i Rousseau”:

„Biografowie Kanta relacjonują, że w jego gabinecie, który był urządzony ze spartańską prostotą i pozbawiony wszelkich dekoracji, znajdowała się tylko jedna ozdoba: na ścianie wisiał portret Jana Jakuba Russo (taką pisownię nazwiska zastosowano w tekstach).”

Comments are closed.

Post Navigation