Tym razem spod mojego ołówka Adolfo Bioy Casares i to niekoniecznie dlatego, że współtworzył świetny duet z Jorge Luisem Borgesem, wydając m.in. erudycyjne „Kroniki Bustosa Domecqa”, ale również za jego niezwykłą prozę psychologiczno-fantastyczną (akurat wracam do jego „Planu ucieczki”).

 

Natomiast pisząc z Borgesem „Kroniki…” obaj wykazali się zarówno poczuciem humoru, jak i wyjątkową przewrotnością. Nie dosyć, że są to głównie opowiastki o fikcyjnych twórcach to godna uwagi jest próba naprowadzenia czytelnika na „właściwy ślad” przez autora wstępu Gervasio Montenegro (to również Borges i Casares).

Pisze on m.in. tak:
„Jak okazały tygrys bengalski, który chowa pazury, żeby jednym draśnięciem nie zmazać rysów twarzy swego pogromcy, tak i my, nie odkładając całkowicie skalpela krytyki, potraktujemy z pełną tolerancją wymogi sztuki pisarskiej. Będziemy większymi przyjaciółmi Platona niż prawdy”.

Już to przepisując przypomniałem sobie, że Borgesa fascynowały tygrysy. Bał się natomiast luster…

Comments are closed.

Post Navigation