Tytuł wtorkowego wieczoru w Muzeum im. Marii Konopnickiej poświęconego drugiej rocznicy odejścia poety Leszka Aleksandra Moczulskiego („Ta wędrówka nasza Leszek Aleksander Moczulski in memoriam”) okazał się nieco zwodniczy, ponieważ nie mniej miejsca poświęcono podczas spotkania Edwardowi Stachurze. Zaś obaj poeci spotkali się może raz, może dwa… Jednak nie o tym chcę pisać…

 

Inicjator Zbigniew Fałtynowicz podzielił się konstatacją, że po śmierci Stachury wiele osób zaczynało się przyznawać do przyjaźni z autorem „Całej jaskrawości”. Nie zawsze to były autentyczne przyjaźnie, a chęć dowartościowania się. Do tych ochoczo przyznających się nie należał jednak gołdapski prozaik Jan Jastrzębski, na którym trzeba było wręcz „wymusić” wspomnienie o autentycznej przyjaźni ze Stachurą i bywania z poetą. Znajdziemy ten wątek między innymi w jednym z ostatnich numerów „Twórczości” i w wywiadzie, który kiedyś na ten temat przeprowadziłem z Jankiem.

Natomiast wczoraj w Suwałkach Janek przeczytał na ten temat piękne, liryczne i poetyckie wspomnienie.

Tę opowieść kończy taki fragment: „Najczęściej jednak przywołuję ten widok: autor „Falując na wietrze” wyleguje się na daćbogowskiej łące, zbratany z łaskawym błękitem, a jego „głowa płowa” znaczy się wśród traw. Natomiast on sam napisał w liście do Danuty Pawłowskiej (z dn. 7VI78 roku): „Byłem kilka dni na wsi podlaskiej pod Siedlcami w domu Janka Jastrzębskiego. Łąki w kwiatach, pola, lasy, konwalie, fiolki, owce, krowy, konie, boćki, czajki, skowronki i w ogóle. I to wszystko pod niebem tak wielkim, że można patrzeć w nie bez końca, nawet gdy nie wie się, czym ono jest i kto je stworzył”.
A to wielkie niebo nad moją doliną wciąż na niego czeka (tym zdaniem kończy swoją opowieść Jan Jastrzębski).

Comments are closed.

Post Navigation